Półkolonie – wtorek 30.06.2020

Dzisiaj wstaliśmy skoro świt i wyruszyliśmy w stronę Bielska Białej na Magurkę Wilkowicką ( szczyt Beskidu Małego). W Bielsku Białej wsiedli nasi przewodnicy i rozpoczęliśmy autokarowe (wersja Covid 19) zwiedzanie miasta. Dowiedzieliśmy się, że nazwa miasta wywodzi się od połączenia (w 20 wieku ) dwóch miast Bielska i Białej, przez miasto przepływa rzeka Biała, miasto ma architekturę zbliżoną do miast austriackich, gdyż przed laty Bielsko Biała była ściśle powiązana z Wiedniem. Przewodnicy przekazali nam mnóstwo ciekawych informacji, ale największe poruszenie w autokarach widoczne było, gdy mijaliśmy pomniki Bolka i Lolka oraz miniaturowy pomnik Reksia.     W końcu sławne postacie zawsze budzą zainteresowanie, nawet jeśli są wytworem animacji. Następnie skierowaliśmy się w stronę przełęczy Przegibek skąd wyruszyliśmy na Magurkę. Podzieliliśmy się na dwie grupy. Młodsi uczestnicy półkolonii szli łatwiejszą trasą, zaś starsi trudniejszą. Okazało się, że czasami fajnie jest  być młodszym lub mniejszym, mimo, że bywa, iż „ma się pod górę”. Szczyt zdobywaliśmy etapami. Techniki były różne:

– „lekko, równo z wdziękiem”,

– kto wyprzedzi przewodniczkę? ( mimowolne, systematyczne, wysuwanie się do przodu),

–  podpierana ( wsparcie na kijku),

-„nic się nie stało, Polacy nic się nie stało” ( gdy zachowując twarz trzeba było szybko unieść siedzenie z podłoża)

 

Po drodze przewodnicy opowiadali nam o roślinności porastającej szczyt, podziwiliśmy widoki, budowle widoczne na pobliskich szczytach. Dowiedzieliśmy się jakie małe organizmy zagrażają drzewostanowi. Niektórzy  z nas wyraźnie tracili energię.  Na szczycie w Schronisku na Magurce zjedliśmy pyszny obiadek i cynamonkę (ciasteczko drożdżowe z cynamonem)…..i odzyskaliśmy utracone siły. Przez godzinę teren obok schroniska należał do nas. Jako, że musieliśmy utrzymywać pożądaną odległość opiekunowie grup zajęli strategiczne pozycje ( wyznaczające teren naszego działania) a my biegaliśmy, skakaliśmy i turlaliśmy się po trawie. Później ruszyliśmy w drogę powrotną         i okazało się, że schodzenie ze szczytu jest przeżyciem religijnym, gdyż stale było słychać: „O Jezu”, „O Boże”, „Matko Boska”. Gdy dotarliśmy do autokarów część z nas po zajęciu miejsca natychmiast zasnęła, pozostali zaś udowodnili, że mają pokłady niespożytej energii. Z utęsknieniem czekamy na to, co wydarzy się jutro.

Ciekawe, czy wychowawcy też się tak cieszą?

Skip to content